W obliczu nowych faktów ze śledztwa w sprawie śmierci Igora Stachowiaka rozmawiamy z dr Anitą Kubanek o tym kiedy użycie siły fizycznej przez funkcjonariuszy jest legalne. Poruszamy aktualne problemy, które zostały przedstawione m.in. w filmach Patryka Vegi. Nie brakuje też wskazówek na temat tego, jak postępować w sytuacji konfliktowej z przedstawicielem władzy.
Dr Anita Kubanek, doktor nauk prawnych – stopień naukowy uzyskała na podstawie obrony pracy doktorskiej pt. „Ograniczenie praw jednostki przez zastosowanie przymusu bezpośredniego w celu zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego”, broker innowacji na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, autorka bloga „Kubanek Consulting”.
JACEK MIŁASZEWSKI: Przede wszystkim chciałbym Tobie pogratulować bardzo interesującej i aktualnej pracy doktorskiej. Problematyka stosowania środków przymusu bardzo często poruszana jest w mediach. Skąd pomysł na ten temat?
DR ANITA KUBANEK: Dziękuję. Tak, rzeczywiście temat ten od wielu lat budzi zainteresowanie i skupia uwagę mediów. Niestety mają one tendencję do poruszania głównie wątków wywołujących sensację, kontrowersje – aby przyciągnąć większą rzeszę widzów. Tym samym podkreślają bardzo mocno przekraczanie uprawnień przez funkcjonariuszy Policji, niewspółmiernie rzadko wspominając o sukcesach. A przecież nie wszystkie doniesienia potwierdzają, że działania funkcjonariuszy miały charakter kryminologiczny. Co więcej, jeśli pośledzimy poszczególne przypadki okazuje się, że niektórzy funkcjonariusze zostali uniewinnieni od postawionych zarzutów, również w ocenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Media wydają jednak wyrok już na etapie zaistniałego stanu faktycznego – co wyraźnie potępiam. Zainteresowanie mediów tą problematyką nie zapoczątkowało jednak mojej ciekawości. Zadziało się to znacznie wcześniej. Odkąd pamiętam interesowały mnie uprawnienia Policji. Zwłaszcza te związane z użyciem siły fizycznej, której użycie przecież tak głęboko ingeruje w prawa i wolności jednostki. Widziałam w tym obszarze ogromny potencjał badawczy. A że z natury jestem sceptykiem i wychodzę z założenia, że miarą innowacyjności jest krytycyzm, uznałam, że warto zająć się tym zagadnieniem i zbadać go rozpoczynając od weryfikacji samych uprawnień.
JM: Jaki jest przepis na to, aby połączyć studia doktoranckie z pracą zawodową?
DR ANITA KUBANEK: Pytanie jest istotne, gdyż takie połączenie jest trudne – ale nie niemożliwe. Moim przepisem była dyscyplina, ogromne zaangażowanie i organizacja czasu. Miałam utrudnione zadanie, gdyż oprócz pracy zawodowej (praca w przemyśle zbrojeniowym) studiowałam też na studiach podyplomowych MBA, a poza tym przez kilka lat prowadziłam w zakładzie pracy zajęcia z języka angielskiego dla pracowników. Dziś, kiedy już te czasy minęły muszę przyznać, że sama się niekiedy dziwię jak udało się to wszystko połączyć. Choć sformułowanie „udało się” nie jest do końca adekwatne – los leży w naszych rękach. Jeśli tylko włożymy w to serce, całe siły i zaangażowanie i będziemy wytrwali w naszym postanowieniu to odniesiemy sukces. Jak to mówią – „praca popłaca”. Oczywiście bardzo ważne było również wsparcie przyjaciół, bez którego mogłabym nie przetrwać najgorszych momentów (a było ich kilka). Niestety czasem brak sił, motywacji i ogólne zmęczenie biorą górę nad zaangażowaniem i chęciami. Wtedy warto mieć u boku osoby, które podniosą z desek, dodadzą otuchy i zagrzeją do walki.
JM: A więc Twoja specjalizacja to Twoje hobby.
DR ANITA KUBANEK: Zdecydowanie tak. Muszę przyznać, że pasjonowanie się tematyką, którą zajmujemy się potem w pracy doktorskiej niesamowicie pomaga i dodaje skrzydeł. Kreatywność, radość z pomysłów i wypracowanych tez, wyniki własnych badań oraz kontakt z praktykami to wartości, które ceni każdy naukowiec łączący pasję z pracą. Od zawsze interesowały mnie służby, formacje uzbrojone i funkcjonariusze. Zakres uprawnień, który przyznał im ustawodawca pozostaje w różnych zależnościach z realnym wykonywaniem zadań i realizacją prawnie określonych funkcji. Uwielbiam badać te zależności, porównywać, analizować. Wszystkie moje prace dyplomowe (pomijając MBA) dotyczyły formacji uzbrojonych. Praca w „zbrojeniówce”, w której miałam częsty kontakt z przedstawicielami wojska również wpisywała się w moje zainteresowania.
JM: A gdzie widzisz siebie za 5 i za 10 lat?
DR ANITA KUBANEK: Za 5 lat widzę siebie jako naukowca – adiunkta w Uczelni Wyższej, ambitnego, podejmującego wyzwania, wypracowującego zalecenia dla ustawodawcy. Tuż obok działalność w biznesie. Wykorzystywanie zdobytej wiedzy i doświadczenia. Za 10 lat? Nadal jestem naukowcem o znaczących dla nauki osiągnięciach. Wspieram firmy w ich działalności, pomagam, doradzam. Na każdym etapie dzielę się wiedzą i propaguje rozwój intelektualny ludzi, motywuję ich do poszerzania horyzontów. Taki jest mój plan.
JM: W pracy doktorskiej napisałaś: „W społeczeństwie stosowanie przymusu bezpośredniego wywołuje nieraz krytykę, gdyż bywa kojarzone z działaniami wykraczającymi poza przyznane kompetencje, z naruszaniem praw człowieka, z brakiem szacunku do obywateli oraz z przejawem agresji państwa wobec jednostek.”. Szczerze mówiąc mnie zdumiały treści skarg osób poszkodowanych, które badałaś w pracy. Czy naprawdę jest aż tak źle?
DR ANITA KUBANEK: W pierwszej kolejności należy wyraźnie podkreślić, że wiele osób uznaje użycie siły fizycznej przez funkcjonariuszy Policji za naruszenie ich godności oraz nietykalności cielesnej. Nie mają świadomości, że ustawodawca sformułował takie uprawnienie i jasno określił przesłanki. Odmówienie okazania dowodu osobistego czy wykonania innej czynności w ramach interwencji stanowi bardzo często przesłankę zastosowania przymusu – wyegzekwowanie przez uprawnionego wymaganego prawem zachowania, zgodnie z wydanym na podstawie prawa poleceniem. W wielu przypadkach osoby, wobec których zastosowano przymus nie zastosowały się do poleceń i same doprowadziły do użycia siły. Choć uznają to za wyłączną winę funkcjonariuszy. Oczywiście – do przekraczania uprawnień dochodzi, to nie ulega wątpliwości. Jednak dokonana przez mnie analiza orzeczeń krajowych jak i ETPCz pozwala stwierdzić, że w wielu przypadkach nie doszło do naruszeń, a zarzuty osób wobec których zastosowano przymus nie potwierdziły się lub nie stanowiły podstawy do pociągnięcia funkcjonariuszy do odpowiedzialności. Możemy również sięgnąć do statystyk dotyczących złożonych skarg na działania funkcjonariuszy Policji. Analizowałam lata 2013-2014. Okazuje się, że z wszystkich zarzutów postawionych w skargach na stosowanie środków przymusu bezpośredniego (2013-311, 2014-325) potwierdzono zaledwie 1,55% zarzutów. To porażający wynik, który ukazuje, że ludzie traktują realizację uprawnienia w zakresie stosowania środków przymusu bezpośredniego jako przekroczenie uprawnień (np. uderzenie pałką służbową jako bezprawne pobicie, zastosowanie ręcznego miotacza gazu jako przemoc wobec obywatela itd.). Oczywiście można przytoczyć kontrargument, że środowisko policyjne czasem ukrywa pewne działania (zwłaszcza te o charakterze bezprawnym) zaniżając tym samym odsetek potwierdzonych zarzutów. Takie sytuacje również mają miejsce. Niemniej jednak analiza orzecznictwa potwierdza tę tendencję. Inny przykład – wprowadzone niedawno kamery na mundurach funkcjonariuszy, które rejestrują interwencje. Z założenia miały one ograniczyć przekraczanie uprawnień i stanowić materiał dowodowy. W rzeczywistości okazało się (pomimo krótkiego okresu użytkowania i testowania), że materiały z kamer służą częściej jako dowód na znieważenie funkcjonariusza i jako przeciwdowód na zarzut przekroczenia uprawnień, którego w rzeczywistości nie było. To zaskakujący efekt, którego raczej nikt się nie spodziewał.
JM: Do niedawna cała Polska żyła sprawą śmierci Igora Stachowiaka we Wrocławiu. Sprawa była bardzo bulwersująca. Policja przeprowadziła dwa wewnętrzne dochodzenia. Przeciwko policjantowi używającemu paralizatora Komendant Miejski Policji we Wrocławiu wszczął postępowanie dyscyplinarne, a następnie zawiesił go w czynnościach służbowych na okres trzech miesięcy, po czym policjant wrócił do pracy. Do maja 2017 nikomu nie przedstawiono zarzutów. Dopiero po doniesieniach medialnych, w maju 2017 zdymisjonowano Dolnośląskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu i jego zastępcę ds. prewencji. Wtedy wszczęto również postępowania dyscyplinarne wobec odwołanego komendanta i jego zastępcy. Następnie pięciu funkcjonariuszy biorących udział w zatrzymaniu Igora Stachowiaka zostało wydalonych z Policji. Natomiast komendant wojewódzki, jego zastępca oraz komendant miejski po emisji reportażu złożyli wnioski o przejście na emeryturę i zwolnienia lekarskie i nie ponieśli konsekwencji za ukrywanie faktów, a dodatkowo otrzymali 6-miesięczne odprawy. Jakie wnioski i konsekwencje Twoim zdaniem należałoby wyciągnąć z tej sprawy?
DR ANITA KUBANEK: Pierwszy wniosek jaki nasuwa się na myśl to ułomność środowiska policyjnego w zakresie utajnienia zdarzenia. Zwłaszcza, że zakończyło się ono tragicznie. Przerażający jest łańcuszek osób uwikłanych w sprawę i tych, które miały wiedzę o zdarzeniu. Z pewnością nie ma żadnego argumentu przemawiającego na korzyść funkcjonariuszy w tym przypadku. Zwłaszcza, że naruszono zakaz stosowania paralizatora wobec osoby zakłutej w kajdanki. A ponadto dokonywano czynności operacyjnych w toalecie i na korytarzu, ze względu na brak monitoringu. Wniosków jest jeszcze kilka. Po pierwsze – każdy paralizator ma wbudowaną kamerę, która rejestruje przebieg jego zastosowania. Odczyty z takich rejestratorów powinny być każdorazowo dokonywane przez zwierzchnią jednostkę Policji, odnoszone do informacji zawartych w notatkach służbowych i weryfikowane w aspekcie zgodności zastosowania z prawem. Ponadto, wszystkie pomieszczenia – nie tylko pomieszczenia dla osób zatrzymanych – powinny być monitorowane. Obowiązuje zasada, że czynności operacyjne mogą być dokonywane wyłącznie w przeznaczonych do tego pomieszczeniach jednak przypadek Igora Stachowiaka ukazuje, że są one łamane. W omawianej sprawie największą winę ma – niestety – czynnik ludzki. Jeśli funkcjonariusze (zwłaszcza przełożeni) tolerują takie sytuacje, nie wyciągają konsekwencji i zezwalają takim „sprawcom” na dalszą służbę, żadne procedury tego nie zmienią. Dlatego dobrze się stało, że funkcjonariusze mający związek ze sprawą nie pełnią już służby. I w tym przypadku należy zwrócić honor mediom, gdyż gdyby nie ich dociekliwość i działanie redaktorów śledczych, sprawa nie ujrzałaby prawdopodobnie światła dziennego.
JM: Według informacji w mediach Igor Stachowiak nie był pierwszą osobą, jaka nie przeżyła policyjnej interwencji. Wcześniej, w ciągu zaledwie dwóch lat, w podobnych okolicznościach zmarło w Polsce aż szesnaście osób. Sytuacja była na tyle poważna, że Komendant Główny Policji powołał specjalny zespół mający przeanalizować te zdarzenia. Eksperci orzekli, że przynajmniej w części przypadków do śmierci mogło przyczynić się zachowanie policjantów. Dlaczego Twoim zdaniem dochodzi do takich sytuacji?
DR ANITA KUBANEK: Przyczyn jest kilka, jest to niewątpliwie problem systemowy. Po pierwsze przepisy prawa. Ustawa o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej zawiera jeden artykuł dotyczący zastosowania paralizatora. Tak, dokładnie jeden. I jest on dość ogólny. Brak jest, co podkreśla Amnesty International instrukcji obsługi tego urządzenia w ustawie. To już nawet nie chodzi wyłącznie o wiedzę i świadomość funkcjonariuszy, a związanie ich przepisami prawa w tym zakresie. Ponadto, ustawodawca umożliwił funkcjonariuszowi podjęcie decyzji o zastosowaniu paralizatora – w przepisie czytamy, że można go zastosować „jeśli użycie innych środków przymusu bezpośredniego jest niemożliwe albo może okazać się nieskuteczne”. Czyli to funkcjonariusz dokonuje oceny czy użycie innych środków może okazać się nieskuteczne. Przepis ten stanowi furtkę do zbyt częstego korzystania z tego środka. Poza tym, co istotne, funkcjonariusze bardzo często podkreślają, że biorąc pod uwagę skuteczność i efektywność paralizatora, pozostaje on bezkonkurencyjny. Sięgają oni w związku z tym częściej po ten środek. Niekiedy mówią nawet o ograniczeniu ustawowego katalogu środków do paralizatora jako najbardziej skutecznego. Mnie to nie przekonuje. Rażenie ludzi prądem w XXI wieku? Czy nasza cywilizacja nie wydaje się być jednak bardziej rozwinięta?
JM: Co masz na myśli? Jaka byłaby Twoja propozycja?
DR ANITA KUBANEK: Wydaje mi się, że nasz kraj jak i system prawny w nim obowiązujący są na tyle rozwinięte, że nie musimy sięgać do tak kontrowersyjnych i „pierwotnych” środków. Mam oczywiście na myśli częstotliwość w ich stosowaniu przy tak szerokim wachlarzu środków przymusu bezpośredniego. Oczywiście, człowiek ze swojej natury wybierze najłatwiejszą ścieżkę działania i tą, która wyda mu się najbardziej skuteczna i pozwoli na najszybsze osiągnięcie celu – nie może mieć to jednak zastosowania w omawianych uprawnieniach Policji. Nie twierdzę, że należy paralizator jako środek usunąć w ogóle z katalogu ustawy. Pełni on określone funkcje i w niektórych przypadkach jest nieodzowny, aby zapobiegać bezprawnym i bezpośrednim zamachom na życie lub zdrowie ludzkie. Należy poczynić jednak pewne kroki w kierunku zmian i przeciwdziałania przekraczaniu uprawnień. W moim przekonaniu po pierwsze ustawodawca powinien dostosować przesłanki zastosowania paralizatora do cech tego środka i dolegliwości jaką powoduje, gdyż niektóre z nich wydają się nie spełniać zasady niezbędności i proporcjonalności wyrażonej w Konstytucji i orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego (przykład: paralizator można zastosować w celu przeciwdziałania niszczeniu mienia). Po drugie, ustawodawca powinien doprecyzować w ustawie zasady użycia tego środka lub/oraz zobligować, poprzez delegację ustawową, do wydania rozporządzenia w sprawie zasad szczególnych lub instrukcji zastosowania paralizatora. Po trzecie, należy doprecyzować/usunąć/zmienić wspomniany wcześniej przepis ustawy, który charakteryzuje wysoce ocenne zabarwienie.
JM: 30 stycznia 2018 r. przed polskim sądem zapadł bardzo ważny wyrok Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie (sygn. akt IV K 717/17), w którym po raz pierwszy przyjęto, że rażenie zatrzymanego paralizatorem to tortury. Orzeczenie dotyczyło skazania trójki byłych funkcjonariuszy policji za to, że w czerwcu 2017 r. znęcali się nad dwójką zatrzymanych w izbie wytrzeźwień mężczyzn. Mieli być oni bici i rażeni w okolice miejsc intymnych, prywatnym paralizatorem. Funkcjonariuszowi, który użył paralizatora, sąd wymierzył karę trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności oraz zakaz wykonywania zawodu policjanta na 6 lat. Skazany ma także zapłacić pokrzywdzonym kwotę 20 i 30 tys. zł odszkodowania. Jaki Twoim zdaniem będzie skutek tego orzeczenia?
DR ANITA KUBANEK: Przede wszystkim wypłynie na powierzchnię temat wykorzystywania przez funkcjonariuszy prywatnych paralizatorów. Dla usystematyzowania – na mocy art. 11 ust. 7 ustawy z dnia 21 maja 1999 roku o broni i amunicji nie wymaga się zezwolenia na posiadanie paralizatora o średniej wartości prądu w obwodzie nieprzekraczającej 10 mA. Tym samym funkcjonariusz może takowy posiadać – jeśli spełnia powyższe kryterium. Jednak czy możliwe jest jego użycie w ramach uprawnienia stosowania środków przymusu bezpośredniego (jeśli nie stanowi wyposażenia policjanta)? Po wspomnianym powyżej wyroku Rzecznik Praw Obywatelskich również zainteresował się tematem prywatnych paralizatorów w Policji i zwrócił się do Komendanta Głównego Policji z wnioskiem o zbadanie problemu wykorzystywania przez funkcjonariuszy tych urządzeń. Ich posiadanie Rzecznik uznaje za całkowicie niedopuszczalne. Zgadzam się z tą tezą. Jaka będzie odpowiedź Komendanta – przekonamy się. Efekt sprawy z Lublina będzie w moim przekonaniu jeszcze jeden. Oczywiście sąd uznał zastosowanie paralizatora za tortury i okrutne traktowanie, ale w tej konkretnej sprawie. Nie można więc przyjąć, że teraz każdorazowe jego zastosowanie będzie formą tortur. A do takich wniosków mogło dojść wielu ludzi śledzących to wydarzenie. Tym samym, będziemy mieli do czynienia z dużym skupieniem uwagi społeczeństwa na działalność Policji w tym zakresie. Zaufanie obywateli do państwa (organów państwowych) zostało z pewnością zachwiane. Należy je w tym zakresie odbudować.
JM: Czy można powiedzieć, że najczęściej dochodzi do przekroczenia uprawnień, gdy osoba zatrzymana jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków?
DR ANITA KUBANEK: Myślę, że najczęściej to nie. Choć tak naprawdę należałoby potwierdzić tę tezę analizując znaczną ilość przypadków. Przeanalizowałam około 30 i muszę stwierdzić, że jest to czynnik podwyższonego ryzyka, gdyż będąc pod wpływem alkoholu nie panujemy nad emocjami, działamy instynktownie, często jesteśmy agresywni. Natomiast nie potwierdzam, że najczęściej dochodzi do przekroczenia uprawnień w przypadkach osób nietrzeźwych / będących pod wpływem środków odurzających. Czynnikami, które warunkowały przekroczenie uprawnień były m.in.: brak świadomości osoby o podstawach do zastosowania środków przymusu bezpośredniego i eskalacja agresji, osobiste porachunki funkcjonariuszy lub ich osobisty stosunek do sprawy (np. chęć wymierzenia kary za ucieczkę z konwoju, chęć „wyleczenia” gwałciciela z jego obsesji itp.). Inną przyczyną przekroczenia uprawnień było niezastosowanie się do zasady proporcjonalności i wybór zbyt dolegliwego środka w stosunku do sytuacji lub niedostosowanie środka do stanu fizycznego lub wieku osoby. Należy jednak pamiętać, że funkcjonariusze często działają pod silną presją i w ogromnym stresie, co z pewnością nie przyczynia się do ułatwienia podejmowania kilkusekundowych decyzji o zastosowaniu przymusu.
JM: Czyli faktycznie zdarzają się sytuacje, kiedy funkcjonariusze planują a następnie dokonują napadu na osobę poszkodowaną?
DR ANITA KUBANEK: Pamiętam taką sprawę z Kalisza (wyrok Sadu Rejonowego z 30.06.2016 roku). Funkcjonariusz Policji, posiadający nota benne stopień sensei w sztukach walki „ukarał” mężczyznę, który szerzył wśród lokalnej społeczności negatywną opinię o funkcjonariuszu. Wykorzystał on moment, kiedy mężczyzna został przywieziony (w innej sprawie) na komisariat Policji. Oddalając się z mężczyzną skutym kajdankami na obszar, gdzie nie ma zasięgu monitoringu komisariatu, wymierzył sprawiedliwość na własną rękę. Wykorzystał do tego pałkę służbową, uderzając nią kilkakrotnie w uda i pośladki mężczyzny, co oczywiście jest prawnie zabronione (zakaz stosowania pałki służbowej wobec osób skutych w kajdanki). Oczywiście funkcjonariusz został uznany za winnego przekroczenia uprawnień z art. 231 § 1 kodeksu karnego. Także do takich sytuacji dochodzi, ale orzecznictwo pokazuje, że nie są to przypadki częste.
JM: Czy jest sposób na to, by do takich sytuacji nie dochodziło?
DR ANITA KUBANEK: Możemy zaostrzyć procedury, zamontować kamery na mundurach wszystkich funkcjonariuszy, kontrolować każdą minutę ich służby, założyć monitoring we wszystkich możliwych miejscach, edukować i kształtować pozytywne postawy, ale… Myślę, że nie jest możliwe całkowite wyeliminowanie takich sytuacji, a jedynie ich zniwelowanie. W każdym środowisku znajdą się osoby, którym puszczą nerwy, które za nic mają zasady etyki zawodowej, których motywacja czy pobudki krążą wokół władzy i możliwości wymierzania kar na własną rękę pod przykryciem munduru. Polecam książkę „Złe psy – po ciemnej stronie mocy Patryka Vegi o tematyce funkcjonariuszy, którzy rzeczywiście przeszli „na drugą stronę mocy”.
JM: Jakie wskazówki dałabyś osobie, która znalazła się w konfliktowej sytuacji z funkcjonariuszem?
DR ANITA KUBANEK: Najważniejsze to znać swoje prawa. Konstytucja, ustawa o Policji czy ustawa o środkach przymusu bezpośredniego to akty prawne, które czyta się przystępnie. Są jasne i klarowne. Oczywiście trudno wymagać, abyśmy pamiętali wszystkie zasady, prawa czy zakres uprawnień. Ale podstawowa wiedza w tym zakresie jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Nawet jeśli uważamy się za „prawych” ludzi i nie dopuszczamy myśli, aby Policja miała podstawy do interwencji z naszym udziałem pamiętajmy, że możemy się znaleźć w jakiejś sytuacji jako osoba postronna. Przykład? Coroczny Marsz Niepodległości – zgromadzenie publiczne, do którego mamy oczywiście prawo. Jednak czasem pechowy splot wydarzeń może spowodować, że przypadkowo zostaniemy potraktowani jako osoby zakłócające porządek. Do takich sytuacji dochodzi. Pamiętam sprawę mężczyzny (wyrok ETPCz 2009 roku, skarga 9258/04), który przypadkowo się znalazł w pociągu z pseudokibicami, wobec których rozpoczęto interwencję. Funkcjonariusze nie pytali mężczyzny czy jest pseudokibicem lecz zastosowali wobec niego, tak jak wobec innych w przedziale, środki przymusu bezpośredniego (pałka służbowa). Czasem możemy być przypadkową ofiarą – np. podczas imprezy masowej, gdy zostaną użyte chemiczne środki obezwładniające. Osoby postronne mogą zostać zranione w wyniku przeniesienia się gazu wraz z wiatrem w inną stronę). Druga kwestia to unikanie dyskusji z funkcjonariuszami na ulicy. Jeśli sprawa jest poważna i wymaga złożenia przez nas wyjaśnień, zróbmy to na spokojnie. Bez emocji, bez szarpaniny. I pamiętajmy, że mamy swoje prawa. Zgodnie z orzecznictwem ETPCz – jeśli wchodzimy na komisariat w dobrym stanie fizycznym, a wychodzimy w złym, to po stronie państwa należy wyjaśnienie okoliczności zajścia i podstaw użycia środków przymusu bezpośredniego.
JM: A co sądzisz o innych filmach Patryka Vegi? Czy Twoim zdaniem takie filmy mogą poprawić czy pogorszyć sytuację pracowników mundurowych?
DR ANITA KUBANEK: Osobiście uwielbiam Patryka Vegę. Nie tylko jako reżysera, ale również jako autora książek. Bardzo podobała mi się książka „Złe psy – po czarnej stronie mocy”. Wracając do filmów. Lubię Patryka Vegę za jego podejście w kształtowaniu rzeczywistości filmowej. Mam na myśli fakt, że Patryk wykazał się w wielu przypadkach wiedzą zaczerpniętą z poszczególnych środowisk i subkultur i oddał ją w filmie. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż nie wystarczy wejść do danego środowiska, aby poznać panujące w nim zasady. Trzeba je przede wszystkim zrozumieć. Konsultowałam poziom fikcji (zgodność z prawdą) scen z filmu „Kobiety Mafii” i okazuje się, że Patryk świetnie poradził sobie z tym zadaniem. Oczywiście Patryk ma tendencję do przerysowywania pewnych aspektów, do skrajności, do ukazywania tylko jednej strony medalu – tej gorszej i to w bardzo dosadny sposób. Kiedyś słyszałam sformułowanie, że nie ma grupy zawodowej, o której Patryk nie mógłby nakręcić filmu, obnażając jej słabości. Rzeczywiście stwierdzenie to zawiera element prawdy. Pytanie czy filmy o służbach mundurowych, które od czasów transformacji borykają się z piętnem MO, zwiększą zaufanie obywateli do tych służb i samego państwa czy ogólne poczucie sprawiedliwości. Niestety nie. Filmy te bardzo często obnażają słabości Policji, ukazują pewne ułomności instytucjonalne czy proceduralne, ośmieszają funkcjonariuszy. I nawet jeśli przyjmiemy, że to wyłączne fabuła (choć wiele osób twierdzi, że jest to rzeczywistość) to filmy te niestety mają raczej negatywny wpływ na postrzeganie Policji. Na pewno nie są pomocne w wieloletnim procesie budowy pozytywnego wizerunku formacji.
JM: Czym się zajmujesz na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy?
DR ANITA KUBANEK: Jestem Brokerem Innowacji. Sama nazwa jest bardzo interesująca – ale zadania, które wykonuję jeszcze bardziej. Pełnię rolę pośrednika pomiędzy nauką a biznesem. Zajmuję się komercjalizacją badań naukowców Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego i wdrażaniem ich do przedsiębiorstw. Muszę przyznać, że praca ta niesamowicie rozwija i rozszerza optykę. Jestem młodym naukowcem, a jednocześnie mam blisko 10 letnie doświadczenie w różnych obszarach biznesu (HR, PR, marketing czy organizacja i zarządzanie). Dlatego możliwość połączenia tych dwóch światów i tworzenie między nimi trwałych, biznesowo-naukowych relacji jest niezmiernie interesujące.
JM: Jak łączysz to z projektem Kubanek Consulting?
DR ANITA KUBANEK: Projekt Kubanek Consulting jest nowym projektem, dlatego dopiero nabiera rozpędu. Oczywiście najpierw zrobiłam rozeznanie rynku w zakresie zapotrzebowania, rozmawiałam z przedsiębiorcami, pracownikami. Przygotowałam całe zaplecze czyli stronę www, profile na social media. Zajęłam się marketingiem i PR. W międzyczasie zostałam Brokerem Innowacji na UKW. Mogłam wykorzystać zdobytą wiedzę i relacje z przedsiębiorcami do promowania komercjalizacji badań. Więc nic nie zostało zaprzepaszczone. Jedno nie wyklucza drugiego, a nawet uzupełnia się wzajemnie.
JM: Bardzo podoba mi się Twoje motto „Zacznij dostrzegać niewykorzystany potencjał swojego biznesu i podejmij działanie już dziś”. Skąd pomysł na ten projekt i na czym on polega?
DR ANITA KUBANEK: Pracowałam w firmie, w której kadra zaczęła się odmładzać. Zauważyłam, że rozwój nabrał rozpędu. Tym samym zrozumiałam, że jest wiele firm, które z różnych przyczyn i blokad nie mogę się rozwinąć. Projekt Kubanek Consulting ma na celu promowanie wiedzy, poszerzanie horyzontów oraz aktywowanie potencjału ludzi i organizacji. Jest to mój autorski pomysł skorelowany z działalnością komercyjną polegającą na organizacji szkoleń, przeprowadzaniu audytów optymalizacyjnych dla firm czy wdrażaniu projektów. Ukończenie doktoratu, studiów MBA i zdobyte jednocześnie doświadczenie w biznesie są dla mnie bazą do prowadzonych działań. Chcę się dzielić wiedzą, uzmysłowić ludziom, że warto poszerzać swoje horyzonty i budować personalną markę. Wykorzystuję do działań social media, spotykam się z firmami w ramach spotkań networkingowych, uczestniczę w szkoleniach i konferencjach, jestem członkiem różnych grup (MasterMind, Social Media Bydgoszcz) i zespołów tematycznych.
JM: A jak zamierzasz go rozwinąć?
DR ANITA KUBANEK: Pragnę rozbudować moją działalność, poświęcić jej jeszcze więcej czasu. Myślę, że niedaleka przyszłość na to pozwoli. Chciałabym dotrzeć do jeszcze większej ilości osób i firm, aby dzielić się zdobytą wiedzą. Prowadzić szkolenia, organizować konferencje, przeprowadzać audyty optymalizacyjne, doradzać i wspierać. Wiedza naukowa i praca na Uczelni z pewnością ułatwią realizację tych celów. Jednocześnie nieustannie poszerzam swoją wiedzę i szkolę się w nowych zakresach. Prowadząc wykłady muszę być na bieżąco, gdyż studenci liczą na aktualną i przydatną wiedzę.
JM: Kiedy i gdzie odbędą się najbliższe szkolenia? Chętnie wezmę udział w tym PR-owym – o budowaniu marki i kształtowaniu pozytywnego wizerunku firmy, employer branding.
DR ANITA KUBANEK: Pierwsze szkolenia ruszą po wakacjach. Przygotowuję ich tematykę i program. Z pewnością będą dostosowane do potrzeb firm, pracowników, a także zmieniających się realiów na rynku. Dlatego tak ważne jest dla mnie nieustanne uczestniczenie w szkoleniach o nowych trendach, które w niesamowitym tempie wchodzą do naszego biznesowego życia. Oczywiście do tego czasu będę realizować inne przedsięwzięcia, m.in. szkolenia promujące inicjatywę w lokalnych grupach networkingowych, uczestnictwo w pracach zespołów, wolontariat w ramach Akademii Przyszłości. Inicjatyw jest dużo, jedynym ograniczeniem jest czas. Dlatego komercyjne szkolenia ruszą pełną parą po wakacjach. Obecnie zakończyłam wykłady z przedmiotu Public relations i budowanie marki w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy, więc słuchacze mogą podzielić się wrażeniami.
JM: Na koniec zapytam jeszcze jakie książki, filmy i muzykę polecasz?
DR ANITA KUBANEK: Jeśli chodzi o lekturę to myślę, że nie jestem dobrym autorytetem J Mam specyficzne zainteresowania i jestem wybredna jeśli chodzi o tematykę książek, które czytam. Polecam ostatnio przeczytane przeze mnie: „Umarli mają głos” Marka Krajewskiego i Jerzego Kaweckiego oraz „Zbrodnia niedoskonała” Katarzyny Bonda i Stanisława Lacha.
Co do filmów – jestem fanem thrillerów, mocnego i ambitnego kina. Oczywiście „Kobiety mafii” Patryka Vegi mam już za sobą. Teraz czas na „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej i „Pitbull. Ostatni pies” również Patryka Vegi. Z klasyki moja pierwsza trójka to: „Igrzyska Śmierci”, „Apocalypto” i „300”.
Muzyka stanowi dla mnie oderwanie od pędu codzienności. Nie jestem skupiona na jednym gatunku. Lubię eksperymentować. W moich głośnikach można usłyszeć zarówno dance, progressive, deep house, vocal trance jak i polski hip hop.
JM: Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę Ci pomyślności w realizacji planów!