“Każdy ma słabsze momenty, ale trzeba znaleźć w sobie energię do walki” – powiedziała, po czym dała znać swojemu zespołowi, by zaczął grać. Numer nazywał się „Perspective”. Chwilę później zaśpiewała kolejną piosenkę. Zaintrygowało mnie to. I właśnie dlatego postanowiłem podejść do niej po koncercie i porozmawiać.
Maya (właściwie Maja Mickiewicz) to wokalistka znana pod tym pseudonimem od 2006 r. Jak sama przyznaje, miała w swoim życiu sporo do czynienia z prawem. I to z tą jego dziedziną, którą sam się zajmuję. Przed rokiem ktoś próbował ukraść jej pseudonim. Maya zgodziła się mi o tym opowiedzieć.
JACEK MIŁASZEWSKI: Przede wszystkim chciałbym ci pogratulować i podziękować za to, że zgodziłaś się ze mną spotkać. Twój koncert był niesamowity. Robisz naprawdę świetną muzykę, a przy tym masz w sobie niesamowitą siłę.
MAYA: Dziękuję, mnie również jest bardzo miło. Staram się budować w sobie tę siłę, wzmacniać ją każdym złym i dobrym doświadczeniem. Bywa różnie, ale grunt to się nie poddawać.
JM: W utworze „Wanderer” śpiewasz o sile wewnętrznej i o czystych intencjach w życiu. Czy chciałaś nawiązać do sytuacji, o której można było przeczytać w mediach? Mam na myśli wykorzystywanie twojego pseudonimu przez inną wokalistkę.
MAYA: Co prawda ten utwór powstał zupełnie bez związku z sytuacją dotyczącą mojego pseudonimu, ale sądzę, że doskonale oddaje moje podejście do niej. „Wanderer” mówi o tym, że bez względu na to, co mnie w życiu spotyka, trzymam się swoich zasad i staram się być po prostu fair wobec siebie i innych „dodrap się do najgłębszej warstwy, moje serce jest czyste i ciągle obecna jest w nim radość, a Ty co czujesz w środku? A Ty co masz w środku?”. Najważniejsze jest dla mnie bowiem to, by każdego dnia móc spokojnie spojrzeć w lustro.
JM: A czy mogłabyś opowiedzieć o wykorzystaniu twojego pseudonimu przez inną wokalistkę?
MAYA: W 2013 roku Maja Hyży zdecydowała się przejąć mój pseudonim sceniczny, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że należy do kogoś innego. Mamy wspólnych znajomych, niejednokrotnie widziała plakaty z moją twarzą i moim pseudonimem na swojej tablicy na facebooku. Miała pełną świadomość tego, co robi. Nie było to zatem zwykłe niedopatrzenie, ale działanie celowe. Jak sama powiedziała potem w jednym z wywiadów, miała co prawda pewne skrupuły, ale manager przekonał ją, że takie jest życie… pozwolisz, że tego nie skomentuję. Wracając do meritum: Maja Hyży przywłaszczyła sobie pseudonim MAYA i zaczęła z nim funkcjonować dokładnie w tym samym środowisku, co ja. Zatem na scenie klubowej nagle zjawiły się dwie artystki o tym samym przydomku, pisanym w ten sam sposób. Spowodowało to ogromne zamieszanie, które trwa do dziś (zatem już 3 lata). Za przykład niech posłuży mój ubiegłoroczny koncert w poznańskim Good Time Radio, którego zapowiedź pojawiła się w telewizji WTK. Wszystko byłoby znakomicie, gdyby nie fakt, że teledyskiem promującym mój występ w tej telewizji był… klip Mai Hyży, nie mój. Takich nieporozumień w mediach i klubach było bez liku. To jednak nie wszystko, poza zamętem i utrudnianiem mi funkcjonowania na scenie klubowej, Maja i jej manager posunęli się znacznie dalej – zażądali ode mnie rezygnacji z posługiwania się moim pseudonimem. Tak, to ja miałam zrezygnować z pseudonimu, którego używałam od 2006 roku, bo Maja Hyży postanowiła, że teraz będzie należał do niej.
JM: Co wtedy zrobiłaś? Korzystałaś z pomocy prawnej?
MAYA: Na początku napisałam do Mai, próbując polubownie rozwiązać sprawę. Niestety, nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Po kilku dniach, gdy druga strona zdała sobie sprawę, że nie da się ot tak okraść mnie z pseudonimu, ponieważ w mojej obronie stanęli zarówno fani, jak i przedstawiciele świata muzyki klubowej, manager Mai zaczął działać. Najpierw zaproponował mi pomoc w karierze, a kiedy nie odpowiedziałam na jego wiadomość, po zaledwie kilku godzinach zaatakował: zaczął mnie zastraszać, grożąc karami finansowymi za dalsze posługiwanie się moim pseudonimem. Zażądał też zamknięcia przeze mnie fanpage’a. Wiele osób pisało wówczas do mnie, oferując swoją pomoc. Od jednej z nich otrzymałam kontakt do mecenasa Marcina Barańskiego specjalizującego się w zagadnieniach prawnych związanych z muzyką. Mecenas Barański wyjaśnił mi wszelkie wątpliwości i uświadomił, z jakich instrumentów należy skorzystać, by ochronić swoje interesy. Dzięki niemu w przeciągu kilku tygodni otrzymałam pismo z Urzędu Patentowego informujące jasno, że druga strona, wbrew temu, co twierdziła, nie posiada praw do znaku towarowego MAYA.
JM: Domagałaś się zadośćuczynienia w związku z działaniami Mai Hyży oraz jej menadżera?
MAYA: Nie, zależało mi wyłącznie na tym, by ochronić moją własność, czyli pseudonim, który był ze mną przez tyle lat. Ważne było dla mnie zabezpieczenie moich interesów i jak najszybsze zakończenie tej sprawy.
JM: W jednym z artykułów na moim blogu napisałem, że zdaję sobie sprawę, że zadośćuczynienie jest niedoskonałym środkiem ochrony prawnej. Przyznanie pieniędzy oczywiście nie sprawi, że krzywdy nie będzie. Pieniądze mogą jednak pomóc zmniejszyć dotkliwe skutki zdarzenia. Co o tym sądzisz?
MAYA: Mimo iż pieniądze nie są w stanie zniwelować w całości krzywd doznanych przez osoby poszkodowane, stanowią oczywiście formę rekompensaty, której nie należy lekceważyć. Często w takich sytuacjach, jak moja, poszkodowany musi ponieść rozmaite koszty, by bronić swoich interesów, zadośćuczynienie finansowe zniwelowałoby choćby część szkód materialnych, dlatego ma niebagatelne znaczenie.
JM: Co powiedziałabyś osobie poszkodowanej w sytuacji podobnej do Twojej?
MAYA: Przede wszystkim, by zachowała zimną krew i nie pozwoliła emocjom przejąć kontroli. To prawda, że nie ma sytuacji bez wyjścia, dlatego należy utrzymać spokój i dowiedzieć się, co możemy zrobić, by sobie pomóc. Bywa, że osoby poszkodowane są zastraszane. Nie zawsze są świadome faktycznego stanu prawnego, dlatego łatwo im się zagubić w gąszczu interpretacji i ulec presji. Mnie na przykład wmawiano, że to ja łamię prawo, mimo że było dokładnie odwrotnie. Warto zatem zasięgnąć fachowej opinii.
JM: W jakich okolicznościach powstał tekst do utworu „Perspective”? Wydaje mi się, że przekaz, który z niego płynie, mógłby pomóc wielu poszkodowanym.
MAYA: Inspiracją do napisania tego tekstu były osobiste, bardzo trudne dla mnie przeżycia. Zwykle jest tak, że aby dokonać zmiany w sobie, musimy doświadczyć silnego wstrząsu. Ja takiego doznałam. Zrozumiałam wówczas, że w życiu najważniejsze jest nasze nastawienie. Problemy pojawiać się będą zawsze – kluczowe jest to, w jaki sposób je potraktujemy. Jeśli będziemy przekonani, że nic się nie da wskórać, poddamy się, sami odbierając sobie szansę na wygraną. „Perspective” mówi o tym, że to w nas drzemie siła pozwalająca przezwyciężyć wszelkie trudności. Nie ma sensu szukać jej na zewnątrz, tam jej nie ma.
JM: Gratuluję Ci wszystkich dotychczasowych sukcesów. Po Twoim koncercie w Poznaniu śledziłem fanpage na Facebooku i muszę przyznać, że Twoja działalność robi bardzo dobre wrażenie. Jakie są Twoje cele na najbliższy rok?
MAYA: Bardzo dziękuję. Moim głównym celem jest ukończenie albumu, nad którym pracuję wspólnie z Juliuszem Koniecznym, producentem i reżyserem dźwięku, nagrodzonym dwiema złotymi i platynową płytą. Krążek będzie połączeniem elektroniki i ciepłego, soulowego głosu, utrzymanym w klimacie down tempo. Kontynuuję również współpracę z niezwykle cenionym i utalentowanym producentem i kompozytorem – Sebem Skalskim. Nadal również występuję z live-actami na scenach najlepszych polskich klubów grających muzykę elektroniczną.
JM: Myślę, że mogę Ci zdradzić, że względu na moją specjalizację moim celem na najbliższy rok jest zorganizowanie koncertu charytatywnego dla osób poszkodowanych. Co myślisz o takiej inicjatywie?
MAYA: Myślę, że to świetny pomysł. Muzyka jest lekarstwem na wszystko
JM: Niedawno byłem na świetnym koncercie Maurycego Zimmermana (Mooryca). Po występie udało mi się z nim porozmawiać i pomysł z koncertem charytatywnym bardzo mu się spodobał. Czy miałabyś coś przeciwko, abyście zagrali razem?
MAYA: Znam twórczość Mooryca i bardzo ją cenię. Oczywiście chętnie zagram z Nim na jednej scenie.
JM: Kogo Twoim zdaniem warto byłoby zapytać o chęć wzięcia udziału w tym projekcie?
MAYA: Jest wielu artystów, którzy z pewnością chętnie wezmą udział w takim projekcie. Nie chciałabym jednak teraz nikogo wywoływać do tablicy, by nie stawiać ich w niezręcznej sytuacji.
JM: Na zakończenie chciałbym zapytać Cię, jaki Twoim zdaniem powinien być specjalista od zadośćuczynienia?
MAYA: Przede wszystkim powinien posiadać wszelką wiedzę merytoryczną na ten temat, ale to oczywiste. Według mnie takie zawody, jak prawnik czy lekarz, wymagają również empatii oraz umiejętności rozmawiania z klientem, który często jest po prostu przestraszony i poza wsparciem praktycznym, potrzebuje czasami zwykłego pocieszenia.
JM: Dziękuję Ci bardzo za spotkanie i za szczerą rozmowę. Życzę Ci samych sukcesów zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Na pewno będę na Twoim następnym koncercie!