Na konferencji w Poznaniu rozmawialiśmy o tym gdzie kończy się wolność słowa. Prezentujemy wywiad z naszym gościem specjalnym!
Prof. dr hab. Ireneusz C. Kamiński – profesor w Instytucie Nauk Prawnych PAN; wykłada także na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 2014-2016 sędzia ad hoc w Europejskim Trybunale Praw Człowieka
JACEK MIŁASZEWSKI: Na konferencji pt. „Ochrona dóbr osobistych. Aspekty teoretyczne i praktyczne”, która odbyła się 5.12.2017 r. w Poznaniu wskazał Pan na bardzo ważne orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 28 listopada 2017 r. w sprawie MAC TV przeciwko Słowacji, skarga nr 13466/12, o którym pisaliśmy w artykule Krytyka polityka a wolność dziennikarza Jak Pan je skomentuje?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: Prawniczo to proste orzeczenie w prostej sprawie. W kategoriach pozaprawnych wypowiedź dziennikarza może być natomiast oceniana krytycznie. Dziennikarz słowackiej telewizji powiedział przecież, bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej, że „Przykro mi, lecz nie żałuję Polaków. Zazdroszczę”. Te słowa zostały uznane przez słowacką Radę Radiofonii i Telewizji za naruszające godność nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na stację nałożono karę administracyjną w wysokości 5 tysięcy euro. Strasburscy sędziowie wskazali natomiast, że kwestionowaną wypowiedź należy analizować jako całość, a nie skupiać się na dwóch zdaniach. Dziennikarz powiedział wcześniej, że „Żydom, homoseksualistom, feministkom i lewicowo zorientowanym intelektualistom jest niezwykle przykro z powodu śmierci człowieka, który reprezentował skrajny polski konserwatyzm i który był symbolem kraju, gdzie ludzie niebędący białymi, heteroseksualnymi katolikami i Polakami urodzili się jako kara”. Wypowiedź była więc sarkastyczną oceną Lecha Kaczyńskiego, ostrą, ale niestanowiącą personalnej inwektywy. Mieściła się więc w granicach ochrony przyznawanej przez art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
JM: Czy Pana zdaniem rozstrzygnięcie Trybunału mogłoby być inne, gdyby dziennikarz wskazał, iż cieszy się ze śmierci Lecha Kaczyńskiego?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: Tak, wówczas takie słowa nie miałyby wartości i znaczenia dla publicznej debaty, co Trybunał mocno akcentuje. Ale oczywiście i w takim przypadku należałoby spojrzeć na całość wypowiedzi.
JM: Gdzie zatem kończy się wolność słowa w odniesieniu do polityków?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: Rozmawiamy o wyroku, który dotyczył mocnej opinii o polityku. Tu obszar dozwolonej krytyki jest niezwykle szeroki. Trybunał wprost wskazywał, że dziennikarz w swoim komentarzu może posłużyć się – w pewnym stopniu – przesadą i prowokacją. Dlatego za naruszenie Konwencji uznano w 1997 r. wymierzenie niewielkiej, wręcz symbolicznej, kary grzywny dziennikarzowi, który nazwał polityka idiotą – Oberschlick przeciwko Austrii (nr 2). Sam jednak polityk wypowiadał się ostro i prowokował. Można mu było więc też ostro odpowiedzieć.
Ale pytał Pan o granice wypowiedzi, zwłaszcza dziennikarskiej, odnoszącej się do polityków. W wyroku Lingens przeciwko Austrii z 1986 r. Trybunał powiedział, że polityk – inaczej niż osoba prywatna – wystawia każde swoje słowo i czyn na dogłębną krytykę opinii publicznej i mediów. Mogłoby to oznaczać, że staje się dla nas przejrzysty. Skoro polityk zabiega o nasz głos, mamy prawo go widzieć „w całości”, także znać fakty z jego życia prywatnego. Taki standard istnieje w USA, gdzie kandydatom w wyborach – nie tylko prezydenckich – wyciąga się akty niewierności małżeńskiej. Strasburski Trybunał nie poszedł jednak tak daleki. W przypadku okoliczności dotyczących życia prywatnego polityka wymaga, by ujawniana informacja była związana ze sprawowaną funkcją lub wpływała na ocenę wiarygodności polityka.
JM: Które orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka uważa Pan za kluczowe w kwestii wolności słowa?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: Mógłbym długo wymieniać. Ale gdybym miał wskazać jedno tylko, to byłby to stary wyrok z 1979 r. w sprawie Sunday Times przeciwko Zjednoczonemu Królestwu (nr 1). To w nim Trybunał powiedział, że wolność słowa jest zasadą, a każda ingerencja musi być traktowana jako wyjątek, który trzeba przekonująco uzasadnić.
JM: Czy na podstawie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka skarżący mogą aktualnie domagać się ochrony czci?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: To ciekawe zagadnienie. W Konwencji jest art. 8 dotyczący prawa do życia prywatnego. Dobre imię, cześć są lokowane w ramach życia prywatnego. Jednak twórcy Konwencji wyraźnie nie chcieli, by dobre imię zostało wyłączone z ochrony przyznanej przez art. 8. Wyraźnie wynika to z materiałów z prac przygotowawczych do Konwencji. Pomny tej intencji „ojców założycieli”, Trybunał, a wcześniej Europejska Komisja Praw Człowieka, odrzucał więc skargi dotyczące dobrego imienia. Do zmiany doszło w wyroku Pfeifer przeciwko Austrii z 2007 r., choć dojrzewała ona już wcześniej. Co więcej, Strasburg traktuje prawa z art. 10 i 8 (swoboda wypowiedzi i prawo do życia prywatnego) jako równorzędne. Brakuje jednak w tej sprawie – gdy w grę wchodzi cześć jednostki – rozbudowanej linii orzeczniczej. Nadal mamy więc w Strasburgu do czynienia z pewną improwizacją.
JM: Jakie Pana zdaniem Europejski Trybunał Praw Człowieka wydałby orzeczenie w przypadku, gdyby skarżącymi byli bliscy Lecha Kaczyńskiego w związku z ewentualnym procesem o ochronę ich dobra osobistego w postaci prawa do szacunku osoby zmarłej?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: Mam wrażenie, jestem wręcz pewien, że konkluzja byłaby identyczna ze względu na silną ochronę ocen odnoszących się do polityków. Ale w słowackiej sprawie wystąpiło też pytanie, na które Trybunał nie odpowiedział. Czy Konwencja (art. 8) chroni dobre imię zmarłego? Czy tylko interesy bliskich zmarłego (prawo do „dobrej pamięci”)? Artykuł 10 stanowi, że ingerencji w wolność słowa można dokonać w celu ochrony „praw innych osób”. Trybunał oznajmił jednak w wyroku, że nie musi się wypowiadać, czy Lech Kaczyński jako zmarły może uchodzić za taką osobę, gdyż i tak ingerencję należy uznać za niespełniającą kryterium „konieczność w demokratycznym społeczeństwie”. Na odpowiedź w sprawie ochrony dóbr zmarłego musimy więc poczekać.
JM: Czy inne prawa człowieka przechodzą w ostatnim czasie podobną ewolucję?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: Trybunał konsekwentnie powtarza, że Konwencję należy czytać nie przez wyobrażenia „ojców założycieli” z 1950 roku, lecz przez pryzmat współczesności (wymogów dnia dzisiejszego). Zdarzyło się więc strasburskim sędziom, że porzucali „okrojone” rozumienie konwencyjnego prawa przyjmowane przez twórców Konwencji. Tak stało się z prawem do informacji (dostępem do informacji) – zwłaszcza wyrok w sprawie Magyar Helsinki Bozottsag przeciwko Węgrom z 20016 r.
JM: Jakie inne dobra osobiste zasługują Pana zdaniem na szczególną uwagę w ramach aktualnego orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?
PROF. DR HAB. IRENEUSZ C. KAMIŃSKI: Wiele. Chociażby prawo do wizerunku i – z drugiej strony patrząc – do fotografowania i publikowania zdjęć osób publicznie znanych. Tu mamy serię wyroków dotyczących księżnej Karoliny z Monako.
JM: Chętnie napiszemy o nich na blogu. Bardzo dziękuję za rozmowę!