Ostatnio w sieci znalazłem trochę tekstów o tym czego mogą domagać się właściciele „oszukańczych pojazdów”. I powiem szczerze, że wypowiedzi niektórych prawników mnie przeraziły… Bo uzyskanie zadośćuczynienia lub odszkodowania wcale nie będzie takie proste!
Jakiś czas temu wyszło na jaw, że od 2008 r. niemiecki koncern sprzedawał samochody, w których zamontowano oszukańcze oprogramowanie. Dzięki temu auta spełniały normy dotyczące spalin. Problem w tym, że podczas jazdy pojazdy generowały nawet 40 razy więcej szkodliwych substancji, niż dopuszczają normy.
Liczby mówią same za siebie
„Gazeta Wyborcza” opublikowała dane dotyczące aut ze zmanipulowanymi silnikami grupy Volkswagen.
Volkswagen – 5.000.000 pojazdów
Audi – 2.100.000 pojazdów
Skoda – 1.200.000 pojazdów
Seat – 700.000 pojazdów.
Cały artykuł znajdziesz tutaj.
Poszkodowani właściciele
Mogłoby się wydawać, że skoro jest tylu poszkodowanych to uzyskanie zadośćuczynienia lub odszkodowania będzie proste.
Nic bardziej mylnego…
Postanowiłem napisać Wam, dlaczego tak myślę.
Co kraj to obyczaj…
Wszystko zależy od tego o jaki kraj chodzi – różne są regulacje dotyczące zadośćuczynienia.
W Polsce zasadą jest, że można się go domagać tylko w reżimie odpowiedzialności deliktowej (tzn. wtedy gdy ze sprawcą zdarzenia nie łączyła nas żadna umowa).
We Francji z kolei nie ma różnicy – zadośćuczynienie można uzyskać i w reżimie kontraktowym i w deliktowym. W Niemczech jest podobnie jak u nas, a w Anglii jeszcze inaczej – tam poszkodowany uzyska zadośćuczynienie z kontraktu, gdy przewidziano w nim np. jakąś specjalną przyjemność, której potem nie było.
Oczywiście w Polsce zasada zasadą, ale trochę wyjątków było. Mamy zadośćuczynienie za zmarnowany urlop, a przecież prawo do urlopu nie jest dobrem osobistym (pisałem o tym tutaj). Ale prawnicy początkowo tak to przedstawiali, bo wiedzieli, że mogą domagać się zadośćuczynienia tylko w reżimie deliktowym.
Jest też najnowsze orzecznictwo – np. niedawno przyznano pewnej pani zadośćuczynienie za rozstrój zdrowia, bo nie dostała przesyłki z oponami. Ale zwróćmy uwagę, że cały czas kręcimy się wokół dóbr osobistych takich jak np. zdrowie psychiczne, naruszenie korespondencji itd.
Moja wizja się potwierdza…
Niedawno poruszałem tę kwestię w publikacji naukowej, która zostanie opublikowana w Zeszytach Naukowych Prawa Cywilnego Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Tutaj fragment publikacji, gdzie napisałem o zadośćuczynieniu przy sprzedaży wadliwego pojazdu.
Zadośćuczynienie w reżimie kontraktowym
„Szczególne interesy niemajątkowe mogą zostać naruszone także przy mniej doniosłych czynnościach prawnych. Przykładowo można wskazać tutaj na sprzedaż wadliwej rzeczy ruchomej. W takiej sytuacji na gruncie obowiązującej regulacji prawnej możliwe byłoby oczywiście skorzystanie przez osobę poszkodowaną z instytucji rękojmi lub odpowiedzialności kontraktowej. Podobnie jednak jak w powyżej wskazywanym przypadku przyznane świadczenie może nie pozwolić na skompensowanie odczuwanej krzywdy. Obecnie nawet w przypadku zwrotu kwoty zapłaconej za daną rzecz jedynie stan majątkowy poszkodowanego wróci do stanu sprzed dokonania zakupu. Nie zostanie natomiast przy tym uwzględniony i należycie wynagrodzony czas odczuwanych przez poszkodowanego niekorzystnych doznań psychicznych. Aktualne przy tym pozostają także poczynione wcześniej uwagi dotyczące możliwości uzyskania odszkodowania z tytułu utraconych korzyści”.
Trzy możliwości dla zadośćuczynienia
W każdym razie na chwilę obecną widzę trzy możliwości.
Pełnomocnicy poszkodowanych będą:
2 – prezentować każdą niedogodność psychiczną pod pojęciem rozstroju zdrowia (zobacz sprawę zagubionych opon tutaj);
3 – opierać roszczenia na normach prawnych wyrażonych poza Kodeksem cywilnym (zobacz sprawę zadośćuczynienia za zmarnowany urlop tutaj).
Jak jest dzisiaj?
Ale gdyby pisać opinię prawną na dzień dzisiejszy to trzeba by zakwestionować możliwość domagania się zadośćuczynienia.
A z odszkodowaniem też nie jest łatwo. Bo trzeba wykazać rozmiar szkody, a z tym w sądach różnie bywa…
Zresztą kto nie wierzy mi na słowo niech spojrzy na ten przypadek:
Małżonkowie Z. domagali się od producenta nabiału 80.000 złotych zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Twierdzili, że po otworzeniu fabrycznie zapakowanego sera mozarella i pokrojeniu go na plastry znaleźli fragment owada – jak się okazało, muchy domowej.
Tutaj cały tekst z działu prawnego „Rzeczpospolitej”.
Co ma ser do Volkswagena?
Otóż to, że w tamtym przypadku małżonkowie szybko zorientowali się, że skoro ze sprzedawcą łączyła ich umowa (a przepisy w takim przypadku nie przewidują możliwości uzyskania zadośćuczynienia) to trzeba powoływać się na naruszenie dóbr osobistych.
Moim zdaniem tak może być w przypadku osób, które kupiły auto z grupy Volkswagena.
Oczywiście możliwe będzie skorzystanie przez poszkodowanych z reżimu deliktowego, ale nie w stosunku do osób, od których kupili pojazd. Liczę na powodzenie działań Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych przez Spółki Grupy Volkswagen AG. Tutaj znajdziesz link do strony internetowej.
A co będzie w przyszłości?
W ostatniej publikacji naukowej postulowałem zmianę prawa.
Ale o tym kiedy indziej, bo można pisać i pisać!
Dlatego zainteresowanych zapraszam do komentarzy lub prywatnego kontaktu.