Czemu służy zadośćuczynienie? Ma ono przede wszystkim stanowić rekompensatę za doznaną krzywdę i pomóc w zniesieniu cierpienia. Problem w tym, że wielu poszkodowanych wciąż nie chce o nie walczyć…
Zdaniem wielu osób zadośćuczynienie to przeliczanie życia, zdrowia i uczuć na pieniądze. Mówi się nawet, że jest to wręcz niehumanitarne. Wcale mnie to nie dziwi. Kiedy jeszcze nie zajmowałem się sprawami o zadośćuczynienie, usłyszane w mediach doniesienia o przyznaniu pieniędzy z tego tytułu wywoływały u mnie podobne, negatywne emocje.
To naturalna reakcja. Każdy z nas wolałby w ogóle nie doświadczyć krzywdy niż w zamian za cierpienie otrzymać jakiekolwiek pieniądze. Ponadto nikt nie chce poczuć się jak rzecz, a zdarza się, że poszkodowani traktują wyrok sądu w takich sprawach jak wycenę rzeczoznawcy.
Chcesz odzyskać kwotę zasądzonego zadośćuczynienia? Sprawdź naszą ofertę na Zwrot zadośćuczynienia z OC.
Zupełnie niesłusznie. Zadośćuczynienie to środek prawny, który praktykowany był od wieków, choć jego postrzeganie zmieniało się na przestrzeni lat.
Oko za oko
Obecna możliwość żądania pieniędzy za doznaną krzywdę wywodzi się z krwawej zemsty, której dokonywano przez stulecia. Odpłacenie sprawcy zdarzenia miało być bowiem najbardziej skuteczną metodą zniwelowania bólu fizycznego lub psychicznego u poszkodowanego. Niestety, w takich sytuacjach powstawało dwóch poszkodowanych.
Nietrudno się domyślić, że sposoby te nie działały i to one były niehumanitarne. Szkoda, że dopiero mniej więcej w XVIII w. dotarło to do większości europejskiego społeczeństwa. To właśnie wtedy zmieniono podejście i zaczęto zastanawiać się, jak wynagrodzić poszkodowanemu powstałą krzywdę, a nie wyrządzać kolejną. I tak narodziła się idea zadośćuczynienia.
By uczynić zadość
Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż zadośćuczynienie jest niedoskonałym środkiem ochrony prawnej. Przyznanie pieniędzy nie sprawi, że krzywdy nie będzie. Pieniądze z pewnością pomogą jednak zniwelować niekorzystne skutki nieszczęśliwego zdarzenia. Czy ktoś zaprzeczy, że wykupienie pobytu w sanatorium czy wycieczki do ciepłych krajów, pomoże osobie poszkodowanej poczuć się lepiej?
Nie przeczą temu bynajmniej sądy. Na sali rozpraw często można usłyszeć, że przyznanie zadośćuczynienia powinno służyć zwiększonej konsumpcji poszkodowanego, czyli np. pokryciu wydatków na wypoczynek poza normalnym urlopem. Pogląd ten został wyrażony przez Sąd Najwyższy już w 1957 r.
Dlaczego poszkodowani o tym nie wiedzą?
Wciąż tkwi w nas sposób myślenia rodem z poprzedniego systemu. W okresie komunizmu mieliśmy do czynienia z Państwowym Zakładem Ubezpieczeń. Biorąc pod uwagę zakres obowiązkowych ubezpieczeń, pieniądze dla poszkodowanych były najczęściej wypłacane z budżetu państwa. Niewykluczone, że doprowadziło to do przyznawania poszkodowanym symbolicznych kwot. Ponadto w czasach tych wmawiano obywatelom, że żądanie zadośćuczynienia pieniężnego jest niezgodne z socjalistyczną moralnością.
Czasy się zmieniły
Na szczęście dla poszkodowanych czasy się zmieniły i nie trzeba już wstydzić się żądania pieniędzy za krzywdę, do których przecież wszyscy mamy prawo. Aktualnie na rynku funkcjonuje wiele zakładów ubezpieczeniowych. Wszyscy to przedsiębiorcy, którzy utrzymują się ze składek wpłacanych przez potencjalnych sprawców. Gdy na polskich drogach mamy ok. 21 mln samochodów, każdy z nas może wyrządzić krzywdę innej osobie. Najważniejsze jest jednak to, by osoby poszkodowane miały możliwość naprawienia doznanej krzywdy.
Ja już zmieniłem swoje zdanie na temat zadośćuczynienia. A Ty?
Zapraszam do wpisu pt. Kiedy można domagać się pieniędzy? oraz Jak odróżnić zadośćuczynienie od odszkodowania?